Zakończyły się XVI mistrzostwa Europy w piłce ręcznej, które od 28 listopada rozgrywane były na terenie Szwajcarii, Węgier i Austrii. W wielkim finale stoczonym w Wiedniu Norweżki, tak jak przed dwoma laty w Lublanie, pokonały Dunki i po raz trzeci z rzędu wygrały czempionat Starego Kontynentu.
Kilka godzin wcześniej swój pierwszy od 12 lat medal zdobyły Węgierki. Przypomnijmy, że Polki zajęły dziewiątą lokatę, a już w kwietniu będą zdecydowanymi faworytkami dwumeczu z Macedonią Północną o awans do mistrzostw świata 2025.
Zanim przystąpiono do walki o złoto, w meczu o trzecie miejsce zmierzyły się Francja i Węgry. Dla Madziarek była to pierwsza medalowa szansa od 2012 i brązu w Belgradzie pod wodzą Norwega Karla Erika Bohna. Rzadko się zdarza, by mecz o najniższy stopień podium był tak pasjonujący, jak niedzielne starcie w Wiedniu. Trójkolorowe, będące przecież aktualnymi mistrzyniami świata, wyszły dość szybko na prowadzenie 5:3, ale od drugiego kwadransa aż do 52 minuty to mniej doświadczone Węgierki miały niewielką przewagę, korzystając z kapitalnej dyspozycji swej liderki Katrin Klujber i objawienia EHF Euro, bramkarki Zsofi Szeremey.
W ostatnie 60 sekund podstawowego czasu gry wchodziliśmy przy stanie 24:24. Atakowana Klujber zupełnie w ciemno zagrała wysoką piłkę na prawe skrzydło, co wydawało się, że zakończy się przechwytem Francuzek. Szalony lob dotarł jednak w miejsce, gdzie czekała błyskotliwa Viktoria Gyori-Lukacs, która rzuciła nie do obrony na 25:24. Mistrzynie świata miały ponad 40 sekund na odpowiedź, ale swoją akcję zakończyły fatalnie, bo faulem w ataku.
– Przed kilka lat nie było nas w czołówce, ale wracamy do tego grona, bo mimo gry falami, nie skupiamy się na błędach, tylko potrafimy się wygrzebać z tarapatów – powiedział po meczu trener Vlagyimir Golovin, który mieszka na Węgrzech od lat 90 ubiegłego wieku.
Francja – Węgry 24:25 (12:13)
Francja: Glauser, Sako - Nze Minko 4, Foppa 4, Zaadi 4, Valentini 3, Granier 3, Bouktit 2, Flippes 2, Kanor 1, Grandveau 1, Ondono, Coatena, Horacek, Dupuis
Węgry: Szemerei, Janurik – Klujber 9, Kuczora 5, Gyori-Lukacz 5, Csikos 2, Szollosi-Schatzl 2, Marton 1, Simon 1, Bordas, Toth, Papp, Fuzi-Tovizi, Vamos
Sędziowali: Alexei Covalciuc i Igor Covalciuc (Mołdawia)
Kary: Francja – 6 minut, Węgry – 2 minuty
Wielki finał zaczął się od popisu bramkarek. Anna Kristensen miała po niespełna kwadransie nieziemską skuteczność obron na poziomie 70%. Dunce niewiele ustępowała jej norweska vis a vis Silje Solberg. Obrończynie tytułu miały zaskakująco duże problemy ze zdobywaniem goli i przegrywały przez większość pierwszej połowy. Sygnał do ataku dała najlepsza środkowa turnieju, a dla wielu po prostu najlepsza szczypiornistka świata – Henny Reistad i to Norweżki zeszły na przerwę w minimalnie lepszych humorach od rywalek.
Co ciekawe, wynik po 30 minutach był identyczny, jak w spotkaniu o trzecie miejsce, ba, do identycznej sytuacji doszło też w piątkowych półfinałach, co na pewno jest pierwszym takim przypadkiem w historii mistrzostw Europy kobiet. Za każdym razem wygrywała drużyna nominalnych gości, co kazało nam upatrywać faworyta w ekipie Norwegii. Przewidywanie się sprawdziły, ale nie chodziło wcale o magię liczb, tylko o wielką klasę najwybitniejszej ekipy w historii EHF Euro.
Po przerwie mistrzynie olimpijskie wyszły bowiem na szybkie +4, co było zdecydowanie najwyższym prowadzeniem w tym meczu jednej ze stron. W 40 minucie przy stanie 14:19 o czas poprosił trener Jesper Jensen, który podobnie jak w półfinale z Francją, często wycofywał bramkarkę, by zagrać 7 na 6 w ataku. Jego podopieczne jednak pudłowały nawet z dogodnych pozycji, a dwa gole fenomenalnej Reistad praktycznie przesądziły o losach meczu już przed upływem trzeciego kwadransa.
Tym bardziej, że właśnie w tej fazie zawodów czerwoną kartkę z gradacji kar ujrzała Rikke Iversen. Jedynie pytanie dotyczyło już tylko rozmiarów przegranej Dunek, bo ich sąsiadki z północy były coraz bliżej dwucyfrowej przewagi. Legendarny trener Thorir Hergeirsson, dla którego był to ostatni turniej w roli selekcjonera Norweżek, był po meczu podrzucany przez swoje podopieczne. Z kadrą seniorek jako pierwszy szkoleniowiec pracował od 2009 roku, a wcześniej przecież pracował jako asystent wielkiej Marit Breivik. Czy za dwa lata w finale, który odbędzie się w katowickim Spodku zobaczymy po raz trzeci z rzędu skandynawskie starcie?
Dania – Norwegia 23:31 (12:13)
Dania: Kristensen, Toft – Hansen 5, Hojlund 5, Elver 3, Aagot 3, Moller 3, Kamp 1, Friis 1, R.Iversen 1, Halilcevic 1, Ostergaard, Tranborg, Haugsted, K.Jorgensen
Norwegia: Silje Solberg, Lunde – Reistad 8, Hovden 6, Brattset 4, Herrem 4, T.Deila 3, Skogrand 2, Sanna Solberg 2, Aardahl 1, Bakkerud 1
Sędziowały: Vanja Antić i Jelena Jakovjlević (Serbia)
Kary: Dania – 10 minut, Norwegia – 4 minuty